Stan umysłu - artykuł autorstwa Anny Marii Nowakowskiej
Artykuły „Niebieskiej Linii"
Anna Maria Nowakowska
Nie podpisze pan, że są postępy i mogę mieszkać w domu? A dlaczego? To ile jeszcze ma trwać ta terapia?
Pragnienie
Chcę wrócić do domu. Tylko tyle. I da mi pan zaświadczenie, że robię postępy w terapii, to zaniosę kuratorce, niech się nim podetrze. Nie no, nie to miałem na myśli. Tylko wkurzony jestem maksymalnie, pan mnie chyba rozumie? No bo kto ten dom stawiał? Kto żyły wypruwał? Pewnie, jak człowiek buduje dla siebie, to czasu nie liczy, ale zrozum pan. To jest moja krwawica! We łbie się nie mieści, że musiałem się wynieść z własnego domu na cudze i jeszcze płacić za wynajem jakiejś nory. No dajże pan to zaświadczenie, że uczęszczam. Przecież jestem już trzeci raz, prawda?
Czy rozumiem?
A co tu jest do rozumienia, niesprawiedliwość taka, że wali po oczach, tylko każdy się boi powiedzieć jak jest, bo teraz takie czasy, że kobiety muszą mieć rację. I prawo tak działa, że zawsze po ich stronie.
Jej świadkowie mówili same kłamstwa, które ona im wpoiła do głowy. Słucham? Że słyszeli krzyki? Nie rozśmieszaj mnie pan. Krzyczeć może każdy. Jak ja teraz zacznę krzyczeć, że mnie biją, to pana zaaresztują? Tak, widzę różnicę, ale panie, baby są przebiegłe jak nie wiem co. Powiesz coś w nerwach, nagra cię telefonem i zaraz jesteś agresor. Ja jestem agresor, bo chcę, żeby obiad ugotowała jak normalna żona, a nie, żeby mi przynosiła od matki zupki w słoiku, bo ona księżniczka czasu nie ma na zajęcie się domem. Tylko biega, a to do matki, a to do siostry, żyć bez siebie nie mogą. Wiem, że są chore i sam jestem za tym, żeby pomagać, ale najpierw się dba o swoje, a jak się swoje zrobi, to można iść komuś innemu coś pomóc, nie tak? I nie pół dnia tam siedzieć, a mężowi kartkę zostawiać „weź sobie coś z lodowki, wrócę wieczorem, bo Marysia ma gorączkę”. Marysia to jest ta siostra, niepełnosprawna. Kiedyś powiedziałem o niej kaleka, to miałem awanturę, że tak nie wolno nazywać. O, takie czasy, że nikomu nie można powiedzieć prawdy ani rzeczy nazwać po imieniu, bo zaraz krzyk. A mnie agresorem można nazwać? I wyrzucić z własnego domu? To jest w porządku, pana zdaniem?
Jakim mężem byłem?
Nie piję, nie palę, na wszystkim oszczędzałem, żeby wykończyć dom. Ona co? Że po co się tak śpieszyć, życia też trzeba użyć. Wielka pani. Ubrania przez internet kupuje, kosmetyki, a jeszcze dla matki i siostry lekarstwa, witaminki, soczki. Mówię jej, poczekaj z tym kupowaniem, dom będzie gotowy, urządzony, zarobisz, to sobie kupuj. Ona na to, że już zarabia, oszczędza na swoje wydatki i żebym jej nie mówił, co ma robić ze swoimi pieniędzmi. No wtedy już nie wytrzymałem. Ogólnie nerwowy jestem, jak mi idzie pod górkę, to krew mi tak uderza do głowy, że mógłbym coś rozwalić. Ale na nią ręki nigdy nie podniosłem, co pan, jakie bicie. Ja ją szarpnąłem, ona mnie, potem mnie pchnęła, ja też ją pchnąłem i jak upadła, to udawała, że nie może się podnieść, że niby taką krzywdę jej zrobiłem. Panie, to wszystko kit i jeszcze raz kit. Ja panu powiem w tajemnicy, że ten dzielnicowy raz mnie wziął na bok i mówi tak: „ja osobiście to współczuję panu tej sytuacji, ale muszę wykonywać obowiązki zgodnie z prawem”. Rozumiesz pan? Policjant tak powiedział. Bo widział na własne oczy, ja umordowany, cały w wapnie i farbie, ona paznokcie pomalowane, oko zrobione, no dama. To się facet zorientował, czyja racja i kto jest ofiarą. I mówi jeszcze „panie Pawle, może niech pan przeprosi żonę, teraz, przy mnie i jakoś to załagodzi, bo jak ja panu wystawię kartę, to pan trafi do systemu i bida z tego się zrobi”. To poszliśmy do pokoju i ja przy nim mówię „skoro uważasz, że ze mnie taki bandyta, to dlaczego się nie wyprowadzisz do matki? Jak jesteś obrażona, to bardzo przepraszam i bądźmy wreszcie ludźmi”. Ale jej się moje przeprosiny nie spodobały i dalej naciskała na tego biednego dzielnicowego, żeby wypisywał mi kartę. To co miał zrobić? Musiał, bo takie prawo i nie chciał stracić pracy. Ile razy? Nie, no co pan. Nie było dziewięciu interwencji, najwyżej pięć, może siedem. Przez dwa i pół roku to tak dużo? Latałem z nożem? Ale przecież to nie na nią był ten nóż. Bo było tak, że montuję wannę na górze, sam, nikt mi nie pomaga, nie przytrzyma. I słyszę, że podjeżdża kurier, chyba trzeci w tygodniu, a jest dopiero środa. I słyszę jak tam świergoli z tym kurierem, piu, piu, piu. To jak odjechał, wziąłem ten nóż i poszedłem jej pociąć paczkę. Po złości to zrobiłem, chyba każdego by szlag trafił, pana nie? Źle, że pociąłem potem jej ubrania w szafie, ale tak mnie rozjuszyła, że się nie opanowałem. A o ten nóż to się skaleczyła na własne życzenie, nie musiała się ze mną szarpać. Zahaczyła i trochę poleciała krew, nie jakaś masakra, co ja bandzior jestem?
Jakby ona tego nie ciągnęła i nie robiła takiej atmosfery, to ja bym niektórych rzeczy nie zrobił. Jeden uśmiech, pogodzenie się, wyciągnięcie ręki. Ale ona zawzięta, proszę pana.
Kiedy czuję złość?
Tak, pamiętam, co miałem zapisywać w tym notesie. Wszystkie sytuacje, w których czułem złość. A dlatego jest pusty, że jest tego za dużo. Nie będę cały czas stał i pisał, bo pomyślą w robocie, że jakiś świrnięty. Ale mogę powiedzieć, jak panu tak na tym zależy. Największą złość czuję wtedy, jak sobie pomyślę, że ona tam sama albo i nie sama kwiatki na parapecie podlewa i popija kawkę, a ja nie mogę wejść do własnego domu, bo mam wyrok w zawiasach i jak mnie zobaczy i wezwie policję to pójdę siedzieć za nic. Czasem podjeżdżam, ale tak, żeby nikt nie widział, i sobie siedzę i myślę, że mogło być pięknie. Nie, wtedy nie jestem zły, tylko mi żal. Nie, życia mi żal. Dlaczego miałbym żałować postępowania? Ja nic złego nie zrobiłem, a w nerwach to każdy by się ciskał, pan nie?
Z innych rzeczy to denerwują mnie ludzie. Najbardziej stare baby w autobusach i grubasy. Dzieci mnie denerwują, jak piszczą albo płaczą w kolejce w markecie. Dzieci jak dzieci, ale taką matkę to bym szarpnął, żeby się ogarnęła. Albo jak staną krowy na środku sklepu i trajlują, a człowiek nie może przejść ani się skupić. Wziąłbym za kłaki i stuknął jedną o drugą... No przecież nie mówię, że naprawdę, tylko tak w myślach. Bo pan pytał, kiedy czuję złość. To mówię panu szczerze, że cały czas.
Skoro tak, to niech mnie pan przekona, że to ze mną jest coś nie tak. Chętnie panu udowodnię, że pan się myli. Moją żonę pan zna? No właśnie. Wiem, że to nie ona ma wyrok, ale tłumaczę przecież, że każdy na moim miejscu... Nie podpisze pan, że są postępy i mogę mieszkać w domu? A dlaczego? Ale jak mam się zmienić, przecież nie jestem jakimś potworem, żonę kocham, postawiłem dom, pracuję, nie piję. To ile jeszcze ma trwać ta terapia?
Artykuł pochodzi z czasopisma "Niebieska Linia" Nr 1/138/2022
___________________
Anna Maria Nowakowska – terapeutka i pisarka, autorka książki „Przeklęte” (2002) o molestowaniu seksualnym dziewczynek oraz trzech części cyklu o „Dziuni” (Wydawnictwo W.A.B.).
Inne z kategorii
Dobre intencje (1/144/2023)
22.01.2024
Anna Maria Nowakowska Historia o dobrych ludziach i dobrych intencjach. I o tym, czy można...
czytaj dalej
Bajki terapeutyczne Skuteczna pomoc dla dzieci po doświadczeniu przemocy
26.06.2023
Zrozumienie mechanizmów przemocy, poznanie jej rodzajów oraz sposobów przeciwdziałaniajest...
czytaj dalej