Dylematy superwizyjne w obszarze przeciwdziałania przemocy w rodzinie
Niebieska Akademia Warszawska
Grażyna Pisarczyk
Wokół tematu superwizji narosło wiele mitów. Tymczasem korzystanie z niej służy obu stronom relacji – i klientowi, i superwizantowi. Warto korzystać z konsultacji, wiedzy i pomocy bardziej doświadczonych „kolegów po fachu” po to, by wzbogacić własny warsztat pracy.
Pisząc w 2013 roku artykuł do „Niebieskiej Linii”, poświęcony superwizji, byłam w gronie tych, którzy stawiali pierwsze kroki w stronę profesjonalizacji pracy w obszarze przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Przypomnę tylko, że już w 2012 roku powstała inicjatywa Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” Instytutu Psychologii Zdrowia PTP otwarcia nowej ścieżki rozwoju dla osób posiadających wieloletnie doświadczenie w pracy z osobami doznającymi i stosującymi przemoc w rodzinie oraz realizującymi zadania interdyscyplinarne, wynikające z zapisów ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Opracowano wówczas program szkolenia przyszłych superwizorów oraz tryb i warunki przyznawania uprawnień superwizora w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Została także powołana Kapituła Certyfikatu weryfikująca zgłoszenia kandydatów ubiegających się o te nowe uprawnienia.
Pierwsza grupa certyfikowanych superwizorów w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie w Polsce, figurujących na liście IPZ PTP, liczyła w styczniu 2013 roku 18 osób, obecnie taki certyfikat posiada 56 specjalistów. Pomysłodawcy tej inicjatywy zachęcają, aby na terenie wszystkich województw w naszym kraju byli dostępni superwizorzy dla osób pracujących w obszarze przeciwdziałania przemocy w rodzinie. W ich imieniu i własnym zapraszam specjalistów, aktywnych w pracy na rzecz budowania systemu przeciwdziałania przemocy w rodzinie, aby zapoznali się z warunkami certyfikacji i rozważyli możliwość przystąpienia do tego procesu1.
Podjęcie decyzji
Zapewne wiele osób posiadających ogromne doświadczenie będzie wahać się przed podjęciem takiego kroku (ze mną było podobnie). Walczyły we mnie dwie natury, jedna podpowiadała, że to trudne, ale zarazem fascynujące doświadczenie rozwojowe i zawodowe, druga onieśmielała i mnożyła wątpliwości co do tego, czy jestem już dostatecznie gotowa do nowej roli. Zwyciężyła oczywiście ta pierwsza. W podjęciu decyzji pomogły mi moje osobiste doświadczenia pracy pod superwizją, które trwają co najmniej od 2005 roku. Miałam od kogo się uczyć, moim mistrzem superwizyjnym była między innymi pani Maria de Barbaro. Z perspektywy czasu sądzę, że to ona dała mi odwagę do pracy nie tylko z materiałem klienta, ale i z własnym. W ciągu kilkunastu lat pracowałam z różnymi superwizorami w różnych nurtach, m.in.: psychodynamicznym, analitycznym, terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach, systemowej terapii rodzin, uzależnień. Miałam okazję sprawdzić, która superwizja służy najbardziej moim klientom, a także mnie samej. Dziś mogę odpowiedzialnie powiedzieć, że każda była bardzo użyteczna i rozwojowa, dlatego jestem zapalonym propagatorem korzystania ze wsparcia superwizyjnego w każdym zawodzie związanym z pomaganiem innym ludziom. Ważne, aby przełamać opór przed superwizją i mieć świadomość, że korzystanie z niej służy obu stronom relacji – i klientowi, i superwizantowi. Trzecim obdarowanym jest też zawsze sam superwizor.
Nowa rola i związane z nią dylematy
Prowadzę superwizje od 2013 roku, przy równoczesnym korzystaniu z superwizji dla superwizorów. Przeszłam już wymaganą ścieżkę przedłużenia certyfikatu, spełniając warunki: praktykowania superwizji, pracy pod własną superwizją, publikowania na temat zjawiska przemocy w rodzinie itd.
Przez ostatnie lata wykonałam dużo pracy własnej. Wydaje mi się to konieczne, ale i uczciwe wobec samej siebie i tych, których wspieram w czasie superwizji. (...) Pragnę podzielić się z Czytelnikami „Niebieskiej Linii” swoimi przemyśleniami i dylematami, które są związane z tą nową rolą.
-
Pierwszy z nich brzmi: jak publicznie dzielić się czymś, co jest, ze względów etycznych objęte tajemnicą superwizji. To chyba jeden z największych dylematów, ale zarazem wyzwanie. Z jednej strony superwizor zobowiązany jest do przestrzegania tajemnicy kontaktu, a z drugiej, niedzielenie się zamyka nas, izoluje; jest w jakimś sensie zachowaniem egoistycznym. Czasem zdarza się, że istnieje wręcz konieczność wyłączenia poufności. Dzieje się to np. w sytuacji stwierdzenia rażących naruszeń etycznych. Wówczas zadaniem superwizora jest ujawnienie przypadków niedotrzymywania zobowiązań etycznych przez superwizanta w obrębie norm organizacyjnych czy prawnych. Na ten aspekt relacji superwizyjnej zwracał uwagę Jerzy Szmagalski w publikacji pod jego redakcją pt. Superwizja pracy socjalnej. Zastosowania i dylematy2, powołując się na Hawkinsa i Shoheta. Uważali oni, że kluczem do zachowania właściwych zasad poufności jest zbudowanie zaufania w obustronnej relacji superwizyjnej i ustalenie już na samym początku pracy zakresu wyłączeń. Jest to bardzo istotne także po to, aby superwizja nie stała się grą pozorów, w której istotne błędy będą przemilczane i tym samym wzmacniane przez superwizora. W rezultacie superwizant nie będzie miał sposobności, aby sobie je uświadomić i nadal będzie je popełniał.
Właściwym krokiem w celu dochowania standardów etycznych w superwizji wydaje się również uzyskanie zgody od swoich superwizantów na ujawnienie tylko określonych fragmentów materiału superwizyjnego lub kontekstu kontaktu z zachowaniem uważności, aby nie doszło do zranienia
uczuć superwizanta i nie zostało naruszone dobro klienta. Dzięki temu możemy dokonać analizy dylematów superwizyjnych, których zaprezentowanie, oczywiście tylko na pewnym poziomie ogólności, może mieć znaczenie edukacyjne dla szerszej grupy osób pracujących w obszarze przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Nie zastąpi to osobistego doświadczenia superwizyjnego, ale może być pomocne w codziennej pracy, w podjęciu decyzji o korzystaniu z własnej superwizji, czy po prostu – w propagowaniu takiej formy profesjonalnego wsparcia. Dzielenie się doświadczeniami jest też sposobem na doskonalenie praktyki superwizyjnej. Jest to istotne chociażby z powodu niedosytu w obrębie krajowej literatury poświęconej tej tematyce, rozproszeniu środowiska superwizorów pracujących w różnych nurtach i braku działań stwarzających okazje do częstej wymiany doświadczeń.
-
Drugi dylemat związany jest z wyborem odbiorców superwizji. Pytanie brzmi, czy będąc superwizorem w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie mam wystarczające kompetencje, aby podejmować się superwizowania osób i grup spoza tego tematycznego obszaru? Choć istnieje coś, co umownie nazwę „narcystyczną pokusą” przyjmowania wszystkich zleceń, moja odpowiedź zawsze brzmi „nie”. Zdecydowanie odmawiam prowadzenia superwizji dla osób, które są w procesie przygotowywania się do zawodu psychoterapeuty. Jasno komunikuję, że takich uprawnień nie posiadam. Otwarcie mówię też, że nie jestem superwizorem w zakresie uzależnień ani też interwencji kryzysowej. A jeśli w czasie prowadzonych indywidualnych superwizji wyłaniają się wątki z wymienionych obszarów, wówczas motywuję swoich superwizantów do korzystania z usług certyfikowanych specjalistów, których nazwiska znajdują się m.in. na listach Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Psychiatrycznego. Staram się o nich zadbać jak najlepiej potrafię, czasem przekazuję kilka nazwisk, telefonów z rekomendacją, adresy e-mailowe, wybór pozostawiając zawsze superwizantowi. W takich sytuacjach omawiam z superwizantem korzyści wynikające z pracy nad osobistymi wątkami, które zostały odkryte przy okazji pracy w przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Podkreślam również, jak ważne w procesie pomagania innym jest przepracowanie własnych problemów.
Superwizor powinien być uważny i dostrzegać, że u superwizanta występują obciążenia psychiczne grożące naruszeniem jego osobistej równowagi psychicznej. Musi jednak pilnować granic superwizji, aby nie przekształciła się ona w poradnictwo psychologiczne czy terapię3. Powinnością superwizora w tym zakresie jest głównie rozpoznanie problemu superwizanta i przekazanie pomocnych zaleceń.
-
Trzeci dylemat dotyczy utrzymania pozycji neutralnej. Superwizor, przyjmując zlecenie od danej instytucji, jest często postrzegany jako ten, który ma działać na korzyść jej kadry zarządzającej. Takie zlecenie powinno wzbudzić nasze wątpliwości i jeśli jest od początku w taki sposób artykułowane, to najlepiej z niego zrezygnować. W tego typu relacji superwizor nie będzie w stanie spełnić oczekiwań żadnej ze stron – ani kadry kierowniczej, ani pracowników firmy. Opisane zlecenie jasno też pokazuje, że kluczowym problemem może być styl zarządzania w firmie, przez co jej pracownicy są pozbawieni samodzielności w podejmowaniu decyzji. Będą z oporem i lękiem uczestniczyć w superwizji, a ich przełożeni będą mieć silną potrzebę kontroli nad procesem. Oczywiście ten przykład jest wyśmienitym materiałem do pracy, ale nie może się ona odbyć pod pretekstem podnoszenia kompetencji specjalistów w przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Warto w takiej sytuacji zasygnalizować i nazwać swój dylemat, uzasadniając merytorycznie odmowę przyjęcia zlecenia. Gdy jednak „karty zostaną odkryte dopiero w czasie gry”, to wówczas zadaniem superwizora jest jak najlepsze zadbanie o tych, którzy są bezpośrednimi odbiorcami superwizji. Warto wówczas skoncentrować się na kwestiach merytorycznych oraz wzmocnieniu umiejętności rozpoznawania tych obszarów osobistych superwizantów, które pozwolą im na samodzielną obronę swoich praw i właściwe wybory.
-
Czwarty obszar to kształtowanie umiejętności rozpoznawania gier superwizyjnych. Prezentuje je dość obszernie J. Szmagalski w przywoływanej już przeze mnie publikacji, w rozdziale: „Gry transakcyjne w superwizji”. Z lektury wynika, że obie strony relacji superwizyjnej mają podobne powody, dla których podejmują swoje gry. Są one elementem strategii adaptacji do nacisków towarzyszących pełnieniu ról i reakcją obronną na zagrożenia i lęki wynikające z sytuacji superwizyjnej. Jedna strona relacji chroni własny status profesjonalisty, druga zaś broni się przed oceną i kontrolą. Żadna z nich nie chce być obnażona z kompetencji, ale na pewno każda ze stron chce zyskać sympatię, akceptację oraz aprobatę. Zdaniem Berne’a udział w grach jest nieunikniony, a nawet pełnią one u niektórych ludzi rolę niezbędnego czynnika zdrowia. W anglojęzycznej literaturze opisuje je ciekawie Kadushin4, na co dowód znajdziemy również w przywoływanej książce J. Szmagalskiego.
Kadushin dzieli gry na te stosowane przez superwizowanych i superwizorów. W pierwszej grupie znajdziemy więc typową grę pn. „Bądź miły dla mnie, ponieważ ja jestem miły dla ciebie”, polegającą m.in. na schlebianiu superwizorowi, czyniąc go niezdolnym do stanowczego formułowania wymagań. Ta gra ma charakter szantażu emocjonalnego, któremu łatwo ulec, szczególnie niedoświadczonemu superwizorowi, który jeszcze niezbyt pewnie czuje się w swojej roli. Takie schlebianie może go uwieść, powodując jednocześnie, że staje się on bezradny. W katalogu gier superwizorów mieszczą się np. gry pn. „Jestem naprawdę jednym z was”, „Jestem naprawdę równym gościem”, „Jestem naprawdę taki, jak ty”. Pojawia się ona najczęściej w związku z potrzebą uzyskania aprobaty i bliskości. Niestety, rezultatem jej uprawiania jest głównie skracanie dystansu. Z pewnością nie przysłuży się ona pozytywnym zmianom i wzmacnianiu superwizowanego.
W kontrze do gier abdykacji mamy gry władzy. Stosujący je superwizorzy najczęściej występują w roli krytycznego rodzica i generują bezradność oraz uległość superwizowanych. Przykłady takich gier, to: „Pamiętaj, kto tu jest szefem”, „Tak dużo dla ciebie zrobiłem”, „Poskarżę się na ciebie” itp. Rozpoznawanie gier może być kluczowe dla procesu superwizyjnego i będzie wiele mówić o kompetencjach superwizora oraz jego uważności i zdolności do wglądu. Warto w pracy superwizora mieć świadomość tego, co zwiększa jego skuteczność, a co może ją osłabić.
Bez wątpienia jestem na początku drogi, ale w swojej skromnej praktyce zawodowej staram się pamiętać, że gry blokują rozwój superwizowanego, jego samodzielność i niezależność, czyli w rezultacie niweczą cel superwizji. Pamiętając o ich niekorzystnym wpływie na proces superwizyjny, staram się poszerzać umiejętności w zakresie ich rozpoznawania. Pewnie upłynie jeszcze sporo czasu, zanim określę je mianem „świadoma kompetencja”.
Trudności po stronie superwizowanego
Dotychczas skupiłam się głównie na dylematach superwizora, ale nie brakuje ich także po stronie superwizowanego. Na koniec zasygnalizuję tylko, jakich obszarów one dotyczą, bo ich dokładniejszy opis jest zbyt obszerny, by zawrzeć go w ramach tego artykułu. Pierwszy i podstawowy wiąże się z brakiem wiedzy, czym jest superwizja. W zespołach, w których po raz pierwszy prowadzę superwizję, czasem znajdzie się jedna osoba z doświadczeniem uczestniczenia w superwizji. Najczęściej jednak nikt takiej formy profesjonalnego wsparcia nie doświadczał. Superwizja niestety nie jest jeszcze standardem w pracy w zawodach związanych z pomaganiem.
Kolejny dylemat, ściśle powiązany z poprzednim, dotyczy oporu i lęku przed udziałem w superwizji. Wiąże się to z brakiem poczucia bezpieczeństwa, z kontrolą i oceną oraz przekonaniem, że nie można mówić o swoich słabościach i błędach, bo to oznacza utratę pozycji i osłabienie kompetencji. Superwizja na początku kojarzona jest przez jej uczestników ze szkoleniem i oczekiwaniem aktywności po stronie superwizora. Tak, jak w obszarze przemocy, mamy do czynienia z mitami i stereotypami, tak w obszarze superwizji jest podobnie. Siła nieracjonalnych przekonań, brak wiedzy na temat zakresu superwizji i korzyści płynących z uczestnictwa w niej nie sprzyja rozwojowi tej formy wsparcia.
Dylematy superwizyjne można pogrupować roboczo w kilka segmentów. Jeden z nich będzie dotyczył kwestii organizacyjno-technicznych związanych z realizacją działań na rzecz osób doznających przemocy oraz osób stosujących przemoc. Drugi dotyczy kwestii czysto merytorycznych, dotyczących psychopatologii klienta czy sposobu realizacji planu pomocy. W tym segmencie superwizja spełnia ważną funkcję edukacyjną i wspierającą. Kolejne ciekawe obszary superwizji zajmują dylematy trenerów oddziaływań korekcyjno-edukacyjnych związane z realizacją programów dla „sprawców”. A najwięcej chyba tematów superwizyjnych pojawia się nadal w związku z realizacją procedury „Niebieskie Karty” i pracą w zespołach interdyscyplinarnych oraz grupach roboczych.
Podsumowanie
Moje dotychczasowe spostrzeżenia i doświadczenia superwizyjne pozwalają na stwierdzenie, że zakres superwizji powinien odpowiadać na różnorodne potrzeby superwizantów realizujących działania w obszarze przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Moim zdaniem powinna ona spełniać zarówno funkcję administracyjną, edukacyjną, jak i wspierającą, a w samym terminie „interdyscyplinarność” zawiera się już zakres potrzeb superwizyjnych.
Jestem przekonana, że warto korzystać z konsultacji, wiedzy i pomocy bardziej doświadczonych „kolegów po fachu” po to, by wzbogacić własny warsztat pracy5. Sama systematycznie z tego korzystam.
W ostatnim zdaniu pragnę zaś ośmielić wszystkich nieprzekonanych, aby nie bali się korzystać z superwizji, a wkrótce docenią jej zbawienny wpływ dla osobistego rozwoju.
1 Niezbędne informacje znajdziecie Państwo na stronie: www.niebieskalinia.pl, tam też dostępna jest aktualna lista superwizorów w danymi kontaktowymi.
2 J. Szmagalski (red.), Superwizja pracy socjalnej. Zastosowania i dylematy, Warszawa 2011.
3 Tamże.
4 A. Kadushin, Supervision In Social Work, Columbia University Press, New York 1985.
5 M.C. Gilbert, K. Evans, Superwizja w psychoterapii. Gdańsk 2004.
Grażyna Pisarczyk – superwizorka w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie, kierowniczka Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Kielcach, od 35 lat pracuje w pomocy społecznej.
Inne z kategorii
Psychoterapeuta a ujawnienie wykorzystywania seksualnego
10.08.2023
Pomaganie osobom wykorzystywanym seksualnie kojarzy się wielu profesjonalistom z odczuciem olbrzymiego...
czytaj dalej