Nowoczesne technologie vs. przemoc rówieśnicza – czym jest RESQL? (4/153/2024)
Artykuły „Niebieskiej Linii"
Przemoc rówieśnicza to bardzo złożony problem. Walka z nim napotyka na różne przeszkody – od indywidualnych, przez kulturowe i społeczne, po te związane z samym systemem edukacji. Czy to jednak oznacza, że owa walka jest z góry przegrana? Absolutnie nie! Podobnej myśli są twórcy RESQL – kompleksowego systemu wspierającego szkoły właśnie w rozwiązywaniu problemów związanych z przemocą, w tym aplikacji dla uczniów.
Czym jest RESQL?
RESQL to innowacyjny system, który ma za zadanie wspierać szkoły w rozwiązywaniu problemów z zakresu przemocy rówieśniczej. Stworzono go na bazie wielu badań, różnego rodzaju warsztatów z uczniami i nauczycielami, a także pilotaży przeprowadzonych zarówno w szkołach podstawowych, jak i ponadpodstawowych (w latach 2019-2020 prowadził je zespół psychologów i pedagogów z Uniwersytetu SWPS). Te działania pozwoliły zidentyfikować główne obszary, które wymagają wsparcia, a następnie stworzyć narzędzia, odpowiadające na realne potrzeby polskich szkół.
Po pierwsze, podstawowym wnioskiem było to, że problem przemocy w szkołach jak najbardziej istnieje i przybiera różne formy: od fizycznej, przez relacyjną, elektroniczną, materialną, seksualną. Po drugie, nie powstało dotąd rozwiązanie, które pozwoliłoby uczniom w bezpieczny i w pełni anonimowy sposób zgłaszać incydenty przemocowe – zarówno te, które dotyczą ich osobiście, jak i wszelkie obserwacje czy podejrzenia. Po trzecie, zaobserwowano brak określonych systemów prewencyjno-interwencyjnych, w tym różnego rodzaju procedur dla nauczycieli i wychowawców.
W odpowiedzi na wynikające z badań potrzeby, twórcy RESQL zaproponowali następujące narzędzia:
- aplikację mobilną dla uczniów – dzięki niej uczniowie i uczennice mogą w pełni anonimowo zgłaszać wszelkie incydenty;
- webową aplikację dla tzw. interwentów lub interwentek – to właśnie za jej pośrednictwem zgłoszenie trafia do interwenta (osoby do tego wyznaczonej, pracującej w szkole, do której uczęszcza uczennica czy uczeń korzystający z aplikacji). W swoim panelu może on udzielić odpowiedzi, co czyni w formie krótkich wiadomości tekstowych. Dodatkowo ta aplikacja jest pomocna także w zbieraniu informacji, do czego dostęp ma również dyrekcja szkoły (choć oczywiście dane wciąż są zanonimizowane – jeśli dziecko samo nie zdecyduje się ujawnić swojej tożsamości, nie ma możliwości, by ją ustalić);
- zestawy interwencji – mają na celu ułatwić pracownikom podejmowanie odpowiednich decyzji i zaplanowanie działań. Są to różnego rodzaju materiały dotyczące reagowania w sytuacjach kryzysowych oraz scenariusze lekcji odnoszące się przede wszystkim do problematyki przemocy, relacji w klasie, klimatu panującego w szkole itp.
Zespół RESQL przeprowadza też szkolenia dla rady pedagogicznej, jak również uczniów, którym początkowo trzeba dokładnie wyjaśnić, czym aplikacja w ogóle jest, jakie problemy mogą zgłaszać właśnie za jej pośrednictwem, dlaczego warto to robić itd. To o tyle ważne, że nie zawsze dzieci i młodzież wiedzą, co kryje się pod określeniem „przemoc”. Nieraz też dość szybko zapominają, że takie narzędzie jest dla nich dostępne, co powinno skłaniać kadrę do regularnego przypominania o aplikacji i jej promowania. Poza tym interwentki i interwenci mogą liczyć na wsparcie zespołu RESQL w różnych trudnych, złożonych sytuacjach, na które napotkają. Wszystko po to, by móc jak najszybciej zatrzymywać rozkręcające się cykle przemocy, interweniować w sprawach wymagających działania tu i teraz, zapobiegać pojawianiu się tego typu spraw, jak również monitorować problem przemocy w danej placówce.
Bez wątpienia twórcy tego narzędzia bardzo wszechstronnie podeszli do zagadnienia i zaoferowali przetestowane rozwiązania. Warto jednak pamiętać, że narzędzie samo z siebie nie zadziała – potrzebne jest m.in. zaufanie uczniów do dorosłych, którzy taką aplikację będą w wybranej szkole obsługiwać, wiara w to, że faktycznie mogą pomóc, a ich wsparcie będzie adekwatne do sytuacji. Nie są to zatem procesy łatwe, a nieumiejętne korzystanie z RESQL na pewno może wypaczyć jego podstawowe idee. Takie ryzyko istnieje jednak wszędzie tam, gdzie praca bazuje na kontaktach międzyludzkich, a mimo że opisywany tu system korzysta z innowacyjnych możliwości technologicznych, podstawą wciąż pozostają właśnie relacje.
****************************************************
Katarzyna Miłkowska: Zacznę od dość standardowego pytania: skąd pomysł na stworzenie takiego projektu?
Karolina Malinowska: Cóż, obecnie to już nie jest projekt – jesteśmy spółką, która oferuje szkołom swój autorski produkt. Jednocześnie jesteśmy osobami, które zajmowały się tematyką przemocy już wcześniej. Braliśmy m.in. udział w wielu badaniach, realizując także swoje. Temat przemocy rówieśniczej mieliśmy więc dość dobrze rozpoznany, w tym zidentyfikowaliśmy najważniejsze trudności i bariery, które nieraz wręcz uniemożliwiają szkołom jakiekolwiek zajęcie się tym problemem.
Jak to wygląda w tym momencie – z iloma szkołami współpracujecie?
Radosław Kaczan: We wrześniu 2023 roku było to 250 szkół. We wrześniu 2024 roku będzie zapewne 150 kolejnych. Chciałbym jednak podkreślić, że aplikacja RESQL to tylko jeden z elementów systemu, który stworzyliśmy. Zajmujemy się też wieloma innymi rzeczami, które są z tym związane: wdrażaniem RESQL w szkołach, szkoleniami, podtrzymywaniem zainteresowania uczniów, doszkalaniem nauczycieli, rozwiązywaniem problemów zarówno technicznych, jak i merytorycznych, zwiększaniem świadomości problemu przemocy rówieśniczej w całej Polsce, jak również pozyskiwaniem środków czy znajdowaniem fundatorów, którzy mogliby finansować i uruchamiać RESQL w szkołach, gdzie brakuje funduszy zakupić go z własnych funduszy wewnątrzszkolnych czy samorządowych. Niedawno zakończył się m.in. projekt „Przerwij krąg przemocy w swojej szkole”, który pozwolił na bezpłatne wdrożenie systemu RESQL o łącznej wartości 600 tys. zł. Pozwoliło to na wprowadzenie RESQL aż do 100 szkół.
To duży sukces, ponieważ trzeba pamiętać, że podobnych pomysłów było na świecie wiele. Wciąż zresztą specjaliści z różnych dziedzin zastanawiają się, w jaki sposób można zachęcać młodych ludzi do zgłaszania przemocy: jak do nich dotrzeć, żeby mieli w sobie gotowość do mówienia, komu mają o tym wszystkim mówić, czy to ma być model wewnątrzszkolny – jak nasz – czy może działający na szeroką skalę, jak to świetnie robią w Polsce telefony zaufania itd. W tym ostatnim przypadku jest o tyle trudno, że ogólnokrajowy zasięg tego typu linii nie pozwala działać lokalnie, a przemoc rówieśnicza to problem konkretnych uczniów i klas – to dokładnie do nich musimy dotrzeć.
Czyli rozumiem, że to na poziomie samych uczniów jest największa bariera?
K.M.: Tak, to właśnie niezgłaszanie przez nich przemocy zidentyfikowaliśmy jako pierwszą trudność. Wynika ona jednak z wielu różnych czynników, choć jako podstawowy bez wątpienia trzeba podać brak świadomości. Uczniowie nie wiedzą, jak mają coś takiego zgłosić i – przede wszystkim – co w ogóle mają zgłaszać. Często sytuacje przemocowe są przecież bardzo niejednoznaczne. Jeśli ktoś kogoś pobije i poleje się krew – jasne, ale w innych przypadkach młodzi ludzie mają zwykle wiele wątpliwości. Tym bardziej że najczęściej tego typu sytuacje odbywają się w aurze jakiegoś żartu albo traktowane są jako swego rodzaju „norma”. Dopóki my im trochę nie podpowiemy, że coś nie jest okej i może sprawiać cierpienie, nie do końca potrafią to rozpoznać.
Kolejną kwestią jest anonimowość. Duża część uczniów, z którymi rozmawialiśmy, jasno deklarowała, że jeśli będzie mogła zgłaszać tego typu przypadki anonimowo, będzie to robić. Owszem, były próby wprowadzania w szkołach takich rozwiązań, jak np. skrzyneczki, do których uczniowie mogli teoretycznie anonimowo wrzucić liścik… Umówmy się, anonimowość jest jednak w tym przypadku fikcją – trzeba przecież do takiej skrzyneczki podejść. Co więcej, nie dostanie się od niej odpowiedzi i nie będzie się z nią w kontakcie. Nauczyciele czy psycholodzy szkolni nie będą zaś mogli dopytać o szczegóły, a przecież brak odpowiednich informacji czasami całkowicie przekreśla szansę na podjęcie skutecznych działań. Stąd tak ważne jest dla nas budowanie relacji z uczniami. Nasz system zakłada, że poprzez kontakt z zaufanym dorosłym w końcu ujawnią oni niezbędne informacje. Co jednak kluczowe: zrobią to na swoich zasadach.
RESQL sam w sobie jest więc niejako odpowiedzią na główne wymienione tu bariery, choć trzeba pamiętać, że to tylko część z nich – to, z czym mierzymy się w szkołach, w których nasz system już jest, to kolejna sprawa…
R.K.: Warto zacząć chociażby od tego, jak społecznie traktuje się kogoś, kto zgłasza różnego rodzaju nieprawidłowości – co na takie osoby mówi kultura szkoły. Kolejną kwestią są też aspekty typowo psychologiczne czy też rozwojowe, które przekładają się na to, jak uczniowie postrzegają daną sytuację i co myślą o dorosłych, do których ich zgłoszenie miałoby trafić.
Czyli podstawą i tak jest psychoedukacja?
K.M.: Nasz system obejmuje bardzo różne elementy, które mają dostarczyć nauczycielom czy innym specjalistom pracującym w szkołach wszechstronny wachlarz narzędzi. Mowa m.in. o scenariuszach lekcji wychowawczych i profilaktyce – zdecydowanie nie chodzi nam tylko o reagowanie na istniejącą już przemoc. Idziemy w tym zresztą za potrzebami, które sygnalizują nam szkoły. Zwłaszcza reagujemy na to, co interwenci zgłaszają jako trudność – często są to różne psychologiczne aspekty radzenia sobie z problemami, a niekoniecznie kwestie typowo przemocowe. Oczywiście, w aplikacji tego nie rozwiążemy, ale staramy się dawać interwentom coraz więcej wsparcia.
Domyślam się, że tego typu praca może być dla interwentów sporym obciążeniem emocjonalnym. Czy zatem zwykle są nimi osoby do tego przygotowane, jak np. psycholodzy czy pedagodzy szkolni?
R.K.: Zazwyczaj współpraca faktycznie rozpoczyna się od kadry psychologiczno-pedagogicznej, ale absolutnie nie jest to regułą. Wiele zależy od konkretnej szkoły – w niektórych jest np. tylko jeden pedagog na niepełny etat, a w innej i psycholog, i pedagog, ale uczniów jest tylu, że nawet to nie wystarcza. Stąd też w zamyśle RESQL ma opierać się na „standardowych” nauczycielach. Dlaczego? Bo to oni mają na co dzień największy kontakt z uczniami, zwłaszcza ci, którzy są wychowawcami danej klasy. Poza tym – pamiętajmy – nie trzeba pełnić żadnej szczególnej roli w systemie RESQL, żeby działać. Zresztą interwenci nawet nie powinni podejmować wszystkich kroków sami, a czasami jest to wręcz niemożliwe, np. w przypadku, gdy zupełnie nie znają jakiejś klasy. Wtedy radzimy zaprosić do rozmowy wychowawcę, kogoś z kadry psycho-pedagogicznej i wspólnie przyjrzeć się problemowi, przedyskutować go w gronie dorosłych, próbować zrozumieć, a dopiero później zaproponować działanie.
Pamiętajmy też, że pomoc uczniom jest pewnym procesem i może przebiegać na wiele różnych sposobów. W jednej sytuacji wystarczy, że interwent raz odpisze na wiadomość i będzie wiedział, co robić dalej, a w innej konieczne będzie bardzo rozważne przyglądanie się sprawie.
Jeśli zacznie się działać za szybko, łatwo można stracić zaufanie uczniów…
R.K.: Za szybko, nietrafnie, nieskutecznie – jak najbardziej. Poza tym młodzi ludzie bardzo szybko uczą się tego, że osoba dorosła reagująca przeciwskutecznie, nie jest dobrym adresatem tego typu rozmów. Podlega to zresztą także generalizacji, finalnie wszystkich dorosłych stawiając w podobnym świetle, co później słychać w zdaniach typu: „Wie pan, jak kogoś pobiją czy komuś coś ukradną, no to pewnie, powiemy, ale reszta… to nikogo nie obchodzi” – trochę podkoloryzowuję, ale generalnie bardzo często słyszymy podczas indywidualnych wywiadów z uczniami wypowiedzi w podobnym tonie.
Jestem ciekawa głosów, jakie słyszycie od szkół, z którymi zawiązaliście już współpracę. Czy zdarza się, że nauczyciele lub dyrektorzy wracają z obserwacją, że w ogóle nie byli świadomi tego, co dzieje się w ich szkole – że dzięki aplikacji dowiadują się o wielu trudnych rzeczach, o których nie wiedzieli?
K.M.: Czasami faktycznie zdarza nam się słyszeć zaskoczenie, jakiego rodzaju zgłoszenia dostają. Niektóre – owszem – są bardzo poważne, ale wiele z nich wydaje się być prosta, a uczniowie i tak nie mają gotowości, by przyjść do nauczyciela i porozmawiać twarzą w twarz. Przez to dorośli zderzają się później ze wspomnianym brakiem zaufania ze strony młodzieży, co nie zawsze jest dla nich zrozumiałe…
Weźmy też po uwagę, że – niestety – nieraz zdarza się nam zapomnieć o perspektywie dzieci: to, co nam wydaje się proste, dla nich może stanowić gigantyczną trudność. Rozumiem jednak, że w takim kontekście otrzymanie informacji zwrotnej nawet na te „proste” sprawy, jest swego rodzaju upodmiotowieniem – nauczyciele mają wtedy okazję pokazać, że traktują uczniów poważnie.
R.K.: No cóż, polska szkoła nie obfituje w sygnały mówiące o poważnym traktowaniu uczniów… Tak, RESQL może być do tego okazją, ale pod warunkiem, że będzie wykorzystywany na serio – sens każdego rozwiązania można bowiem wypaczyć. Począwszy od tablicy multimedialnej, która stoi zakurzona, skończywszy na skrzynkach, dyżurach czy regulaminach wiszących w klasie. RESQL też jak najbardziej da się do takiego poziomu sprowadzić. My naprawdę nie zakodowaliśmy w nim magicznego rozwiązania, które broniłoby się samo z siebie. Jeśli ludzie, którzy się tym zajmują – dyrektorzy, nauczyciele, pedagodzy – nie będą zaangażowani, to za żadne skarby nie przekonamy młodzieży do dzielenia się z nami ich wątpliwościami, obawami czy trudnymi doświadczeniami.
A czy obserwujecie jakiegoś rodzaju statystyki, których może dostarczyć praca z tym systemem?
K.M.: To jest objęte tajemnicą – tzn. dostęp do zgłoszeń w danej szkole mają interwenci z tej szkoły i jej dyrekcja. Co jednak ważniejsze, wiemy, że jest pokusa do myślenia liczbami, ale bardzo zachęcamy, by w tym przypadku tego nie robić. Nie powiemy przecież, że jeśli w danej szkole było tylko jedno zgłoszenie, to nie odnieśliśmy sukcesu, a w innej – w której było ich pięć w ciągu tygodnia – możemy odtrąbić zwycięstwo. Bo jak to ocenić? Tych sytuacji naprawdę nie da się porównać i absolutnie nie o to w tym chodzi. Zresztą z mojego osobistego punktu widzenia, każdy cykl przemocy, który uda nam się w porę zatrzymać, jest wielkim osiągnięciem – nawet jeśli to będzie dosłownie ten jeden przypadek, warto.
R.K.: Poza tym trzeba pamiętać, że jest to system negatywny. Tzn. nie zgłasza się tutaj pozytywnych kwestii. Oczywiście, uczeń może napisać, że stało się coś fajnego, ale raczej jest on skoncentrowany na informowaniu o rzeczach trudnych.
Jakie jest zatem Wasze myślenie o różnego rodzaju żartach – zakładam, że zdarzają się sytuacje, gdy uczniowie zgłaszają wymyślone sprawy. Jednocześnie jednak wiem, że takie ich zachowanie może być swego rodzaju testowaniem zaufania: „Zobaczymy, co na to dorośli”.
K.M.: Bardzo zachęcamy do odpowiadania na wszystkie wiadomości. Nawet takie, które rzeczywiście wydają się żartem. Może się przecież okazać, że po kilku takich próbach konieczna będzie poważna interwencja. Dzięki wcześniejszym doświadczeniom dziecko zobaczy, że jest traktowane poważne i być może odważy się zgłosić także z realnym problemem.
R.K.: Pamiętajmy też, że czasami odróżnienie żartu od nieżartu jest bardzo trudne. Nieraz informacje przekazywane w wiadomościach są niespójne i wymagają dopytania. Konieczne jest też pozostawienie uczniowi czasu, by mógł odpowiedzieć – co zresztą nie zawsze się dzieje. Dzieciaki zapominają albo porzucają sprawę, przy czym to nie znaczy, że przestała być ona ważna.
Co dla interwentów – z założenia będących osobami chcącymi działać – może być frustrujące.
R.K.: To nie jest proste zadanie z wielu względów. Trzeba mieć cierpliwości, ale też umieć wytrzymywać złość i niechęć uczniów. Od lat socjalizowani są przecież to tego, by się nie wychylać, nie zgłaszać, nie mówić. Reakcje na zmiany w tym zakresie mogą wiązać się z naprawdę wieloma emocjami.
Co więcej, interwenci muszą też pamiętać, że problemu przemocy nie rozwiąże się, mówiąc: „Podajcie sobie ręce na zgodę”. Niestety, tu nie o to chodzi. Dane osoby nie były przecież pokłócone, tylko jedna z nich była prześladowana przez drugą (lub najczęściej całą grupę). Trzeba więc przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo dziecku doświadczającemu przemocy i dopiero wtedy spróbować pomalutku odkręcać realcje w taki sposób, by stały się chociaż odrobinę mniej pionowe. Okej, może i nikt nagle nie polubi osoby, która była prześladowana, ale nie będzie ona doznawać już krzywdy, a dwóch czy trzech innych uczniów zaakceptuje ją na tyle, by z nią siedzieć, rozmawiać, robić ćwiczenia – to już jest sukces.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie jest to spektakularne. Tu nic nie wybuchło, nie było fajerwerków, nie wjechaliśmy patrolem na sygnale i powiedzieliśmy: „Ty, ty, ty” i sprawa rozwiązana. Konieczne jest więc co jakiś czas przypominanie interwentom, by jako miarę sukcesu przyjęli to, że być może jakaś sprawa nie rozkręciła się bardziej, nie przyjechała policja czy nie była potrzebna hospitalizacja.
Tego typu nauczyciele-interwenci, którym „się chce”, wciąż nie są chyba jednak większością. Nie macie zatem poczucia, że walcząc z całym systemem, niejako walczycie z wiatrakami?
K.M.: Owszem, nasza propozycja jest dużą zmianą dla panującego systemu szkolnego, ale jednocześnie staramy się podchodzić z dużym szacunkiem do tego, z czym się spotykamy. Łatwo jest postawić się w roli zewnętrznego eksperta i powiedzieć: „Powinniście tak i tak”. Absolutnie nie posunęłabym się do tego typu praktyk, zwłaszcza że nieraz wychodząc ze szkół, mam poczucie dużej ulgi, że nie jest to moja codzienność... Często jest tam naprawdę trudno. Staramy się więc działać metodą małych kroków, dopasowując je do konkretnej placówki – wniknąć bardziej na zasadzie powolnego przepływu niż wybuchu.
Co więcej, bardzo zależy nam na tym, by nauczyciele rozumieli nasz system jako wsparcie. Zdarza się, że mówią: „Chcecie nam dołożyć nowej roboty”. Podkreślamy wtedy, że przecież i tak tę robotę mają! Nawet jeśli nikt nie zgłasza im doświadczania przemocy, to i tak ponoszą jej konsekwencje. Wcale nie jest łatwiej, gdy koniec końców dojdzie np. do kryzysu suicydalnego…
R.K.: Należy też podkreślić, że to nie będzie działać dobrze, jeśli mamy opierać się tylko na entuzjastach i tych nauczycielach, którym „się chce”. Po pierwsze, są oni rzadkim dobrem. Po drugie, mogą się szybko wypalić. Po trzecie, nie można kłaść na ich barkach ciężaru całego systemu. Muszą być konkretne procedury. Takie, które pozwolą działać każdemu, jednocześnie zwiększając skuteczność owych działań i – co nie jest bez znaczenia – chroniąc też nauczycieli.
Karolina Malinowska – psycholożka, badaczka, trenerka umiejętności psychospołecznych. Zajmuje się zagadnieniem przemocy rówieśniczej w polskich szkołach i jest współtwórczynią systemu RESQL. Autorka licznych badań i publikacji z zakresu edukacji, w tym m.in. na temat współpracy i komunikacji między szkołą a rodzicami uczniów, Warszawa.
Radosław Kaczan – dr psychologii, adiunkt na Wydziale Psychologii Uniwersytetu SWPS. W latach 2019-2020 kierował projektem wdrożeniowym mającym na celu przygotowanie rozwiązań zapobiegających przemocy rówieśniczej w szkołach, którego to efektem jest właśnie system i aplikacja RESQL, Warszawa.
Artykuł pochodzi z czasopisma „Niebieska Linia" nr 4/153/2024
Inne z kategorii
W krainie fantazji. Doznawanie przemocy a choroba psychiczna (1/150/2024)
06.10.2024
Aneta Gawełek
Osoby doznające przemocy ze wstydu, lęku i poczucia winy w kontaktach...
czytaj dalej
Uwikłana (4/147/2023)
14.11.2023
Anna Maria Nowakowska W dzieciństwie musiałam na wszystko zasłużyć, wytrwale i z nieustającą...
czytaj dalej