DOMOWI KRZYWDZICIELE

26.05.2011

Gdy Evânia Reichert urodziła pierwsze dziecko, opiekę nad nim przez pierwsze dwa dni sprawowały pielęgniarki. Z drugim dzieckiem cała procedura miała się powtórzyć, lecz tym razem Evânia walczyła jak lwica, żeby przyniesiono jej noworodka. Ta ekspertka w dziedzinie wychowania i terapeutka rodzinna dobrze wie, jak ważny jest kontakt matki z dzieckiem już od urodzenia. Swą wiedzę zawarła w książce pod wiele mówiącym tytułem "Infancia, la edad sagrada" (Dzieciństwo, wiek święty). Poczuła przemożną potrzebę, by ją napisać, gdy dowiedziała się o samobójstwie syna przyjaciółki, dziesięcioletniego chłopca z dobrej rodziny. Jeśli będziemy lepiej traktować dzieci, skuteczniej zmienimy świat na lepsze niż z pomocą polityki, zapewnia.

La Vanguardia: Dziecko – któż to taki?

Evânia Reichert: Człowiek mający wszelkie dane ku temu, by się rozwijać i zostać w przyszłości tym, kim tylko zechce. (…) Pod warunkiem że dorośli mu w tym nie przeszkodzą.

Czy to znaczy, że sabotujemy rozwój naszych dzieci?

Tłamsimy je, zaszczepiamy im kompleks niższości, przekazujemy nasze własne neurozy, podcinamy im skrzydła, ograniczamy ich zdolności, nie pozwalamy wykorzystać wszystkich talentów.

Może na tym polega wychowanie?

Nie zgadzam się. Wychowanie powinno polegać na wskazywaniu drogi, rozwijaniu możliwości dziecka, a nie na jego kastrowaniu.

To znaczy, że dziecko trzeba pozostawić samemu sobie?

Nie. Trzeba je naprowadzać, ale nie represjonować. Trzeba rozwijać w dzieciach psychiczną samoregulację, tak aby potrafiły regulować swoje działania na każdym etapie życia.

A to należy robić narzucając pewne ograniczenia, czyż nie?

Ściany macicy matki też stanowią ciepłe i przyjazne ograniczenie dla płodu. Ramiona rodziców, gdy kołyszą dziecko, też są pełnym miłości ograniczeniem. Owszem, dziecku należy stawiać pewne bariery. Ale muszą one wynikać z miłości, czułości i mieć na celu jego rozwój.

Czy źle traktujemy nasze dzieci?

Któż z nas nie zrobił swemu dziecku awantury tylko dlatego, że był wtedy zdenerwowany, w złym humorze? Mścimy się na najmłodszych za nasze niepowodzenia, upokarzamy dzieci, posuwamy się nawet do obelg.

No nie…

Ależ tak właśnie jest. My dorośli jesteśmy tchórzami. To, czego nie mamy śmiałości powiedzieć dorosłemu człowiekowi na ulicy czy w pracy, mówimy lub robimy naszym własnym dzieciom.

Jest aż tak źle?

To w domu najczęściej dochodzi do aktów przemocy z przyzwoleniem ofiary.

Jakie są tego konsekwencje?

Wychowujemy dzieci o niskiej samoocenie, którym brak pewności siebie, które w przyszłości mogą być skłonne do agresji wobec siebie lub innych...[...]

Więcej na stronie: http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/domowi-krzywdziciele,1,4339854,kiosk-wiadomosc.html

VĂ­ctor-M. Amela

Źródło: La Vanguardia, za www.onet.pl

Inne z kategorii

Przemoc domowa- statystyki

09.03.2023

Pracując w obszarze przeciwdziałania przemocy domowej zdajemy sobie sprawę, jak trudne jest pozyskiwanie...

czytaj dalej
Superwizja

Superwizja

05.02.2024

Superwizja w zawodach związanych z pracą z ludźmi powinna być standardem.

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.